Znakomicie napisana, skrząca się wszystkimi barwami orkiestry fantazja symfoniczna
Noc na Łysej Górze to znakomicie napisana, skrząca się wszystkimi barwami orkiestry fantazja symfoniczna Modesta Musorgskiego, w kolejnych swych sekwencjach wyraziście odmalowująca następującą treść: „Podziemny zgiełk nadnaturalnych głosów. Zjawiają się podziemne duchy, a potem sam Lucyfer. Gloryfikacja Czarnoboga i czarna msza. Sabat czarownic. W kulminacyjnym punkcie sabatu dochodzą z dala dźwięki dzwonów wiejskiego kościółka, które rozpraszają duchy ciemności. Świt”.
I na tym można by zakończyć skrótowy opis jednego z najczęściej wykonywanych utworów symfonicznych. Niestety, jest z nim pewien problem, mianowicie nie bardzo wiadomo, czy on... w ogóle istnieje. Albo raczej: czym tak naprawdę jest muzyka, którą znamy z dziesiątków nagrań i setek programów koncertowych wszystkich filharmonii świata? Partytura Nocy na Łysej Górze nosi datę 1886, tymczasem Musorgski zmarł 5 lat wcześniej. Kompozytorem, który utwór ukończył, był jego serdeczny przyjaciel, Mikołaj Rimski-Korsakow. Słowo „ukończył” jest jednak mylące, sugerowałoby bowiem, że miał uprzednio w rękach jakiś „początek”, tudzież „środek”, tymczasem jedyne, czym dysponował, to pochodzące z różnych utworów fragmenty krążące wokół diabelsko-sabatowej tematyki. Każda próba prześledzenia tych wątków w muzycznej biografii Musorgskiego nieuchronnie przyprawia o ból głowy: najpierw mamy entuzjastyczne doniesienia o planach napisania dwóch kolejnych oper (Noc świętojańska i Czarownica) oraz utworu instrumentalnego zainspirowanego Totentanz Liszta (nie przetrwały żadne ich ślady). Później pojawia się poemat symfoniczny Noc świętojańska na Łysej Górze (ukończony w wigilię św. Jana 1867), ponoć tak nieudany (to opinia Bałakiriewa), że kompozytor ukrył go głęboko w szufladzie. Część materiału wykorzystał jednak w formie wokalno-instrumentalnej w operze Młada (żeby było ciekawiej: była to kompozycja zbiorowa, nigdy niewykonana), dokładając nowe sekwencje (motyw Czernoboga), oraz w kolejnej, zatytułowanej Jarmark soroczyński, której zresztą nigdy nie ukończył (większość pozostała w postaci wyciągu fortepianowego, a wielu scen brakuje). I z takich właśnie strzępków Rimski-Korsakow skompilował (walcząc z oporną materią muzyczną przez dwa lata) nieistniejącą nigdy wcześniej całość, znaną powszechnie jako „utwór Modesta Musorgskiego”. Słychać diabelski chichot?
Anna Pęcherzewska-Hadrych
Fot. slworking2, Flickr, CC BY-NC-SA