Narodziny modernizmu z ducha dramatu

Dwie potężne osobowości – Ryszard Wagner w Niemczech i Giuseppe Verdi we Włoszech – do tego stopnia zawładnęły zbiorową wyobraźnią ludzi teatru operowego, że tylko nieliczni spośród im współczesnych zdołali skupić na sobie uwagę impresariów, muzyków i publiczności. Na palcach obu rąk da się policzyć kompozytorów, których dorobek pojawia się do dziś, choćby sporadycznie, w światowym repertuarze. We Włoszech największy sukces odnieśli Arrigo Boito (1842–1918) i Amilcare Ponchielli (1834–1886). Boito, syn włoskiego malarza i polskiej hrabiny Józefiny Radolińskiej, młodszy od Verdiego o pokolenie, zasłynął przede wszystkim jako librecista jego Otella i Falstaffa. W młodości studiował jednak muzykę w konserwatorium w Mediolanie i wielokrotnie przymierzał się do pisania własnych oper, z których udało mu się ukończyć tylko jedną: Mefistofele (1868) na motywach Fausta Gounoda, z librettem niezwykle wiernym oryginałowi Goethego, będącym w dużej mierze tłumaczeniem autorstwa samego Boita. Opera powstała pod przemożnym wpływem obydwu wspomnianych wyżej tytanów: Boito chciał stworzyć dzieło odpowiadające nowym standardom dramatu muzycznego, głębsze intelektualnie niż popularny Faust Gounoda, inspirujące dla młodego pokolenia kompozytorów. Prapremiera okazała się klęską, co skłoniło Boita do rewizji partytury. Późniejsza o siedem lat wersja bolońska spotkała się z dużo przychylniejszą reakcją: między innymi dlatego, że kompozytor zrezygnował z niektórych nowatorskich pomysłów, z drugiej jednak strony publiczność zdążyła się już oswoić z reformą Wagnera. Warto wspomnieć, że jednym z najwybitniejszych odtwórców partii tytułowej był polski bas Adam Didur, który w 1908 zadebiutował w tej roli na deskach nowojorskiej Manhattan Opera.
Arrigo Boito był też autorem libretta do Giocondy (1876), najpopularniejszej opery Ponchiellego, utrzymanej w stylu grande opera, czyli włoskiej odmiany francuskiej opery historycznej. Gioconda, w swoim czasie ciesząca się niemal równym powodzeniem, jak Aida i Otello Verdiego, z pewnością jest dziełem mniej nowatorskim w zamyśle niż Mefistofele, zwraca jednak uwagę bogactwem orkiestracji i skalą trudności partii solowych, uznawanych za swoisty kamień probierczy śpiewu dramatycznego.
Dominacja Wagnera nad światem opery niemieckojęzycznej okazała się jeszcze bardziej przytłaczająca. Jeśli nie liczyć kompozytorów oper komicznych – Friedricha von Flotowa (1812–1883), twórcy żywiołowej, francuskiej z ducha Marty (1847), oraz Otto Nicolaia (1810–1849), autora Wesołych kumoszek z Windsoru według Szekspira, wystawionych tuż przed śmiercią kompozytora – w historii muzyki teatralnej zapisał się tylko Johann Strauss syn (1825–1899), przede wszystkim za sprawą Zemsty nietoperza (1874) i Barona cygańskiego (1885), dwóch operetek, które stały się symbolem czystej wiedeńskiej dekadencji, oznaką pięknego schyłku, a zarazem niczym nie skrępowanej wolności.
O ile w twórczości Straussa elementy folkloru pełniły raczej rolę ozdobnika, o tyle w dorobku innych kompozytorów z tej części Europy – między innymi Bedrzicha Smetany (1824–1884) – stały się nieodłącznym elementem stylu, budującego nową tożsamość narodów ze zderzenia tradycji z nowoczesnością, konwencji operowej z reformatorską koncepcją dramatyczną. Specyficznie „czeska” Sprzedana narzeczona (1866) nie zawiera ani jednego cytatu z melodii ludowych: Smetana ujednolicił dramaturgię swojej opery, twórczo nawiązując do schematów rodzimych pieśni i tańców, kształtując osobną, jednolitą całość muzyczną. Podobnym tropem szli kompozytorzy rosyjscy, począwszy od Michała Glinki (1804–1857), autora między innymi Życia za cara (1836) i Rusłana i Ludmiły (1842), charakteryzujących się nowatorską instrumentacją, dostosowaniem linii melodycznej do wzorców mowy i szerokim zakrojem epickim. Dorobek Glinki zainspirował członków słynnej „Potężnej Gromadki”, z których największy wkład w rozwój formy położyli Aleksander Borodin (1833–1887), twórca przełomowego Kniazia Igora (premiera w 1890), Mikołaj Rimski-Korsakow (1844–1908), wielki „bajarz”, malujący świat swoich fantastycznych oper innowacyjnymi barwami orkiestrowymi i użyciem specyficznych skal (między innymi Śnieżka z 1881; Sadko, wystawiony w 1898; Złoty kogucik z 1907), przede wszystkim zaś Modest Musorgski (1839–1881), który w ostatnim okresie życia poświęcił się głównie pracy nad Borysem Godunowem (1868–72) i Chowańszczyzną (prapremiera w 1886), dwoma arcydziełami rosyjskiego realizmu muzycznego, ucieleśnieniem opery pojmowanej jako narzędzie osiągnięcia wspólnoty między artystą a ludem. Odrębnym zjawiskiem w pejzażu operowym ówczesnej Rosji była twórczość Piotra Czajkowskiego (1840–1893), łącząca elementy narodowe z klasyczną, zachodnią z ducha klarownością formy. Czajkowski w równej mierze inspirował się folklorem, jak muzyką Mozarta i francuskich romantyków, komponując dzieła, w których kryzys dawnych szlacheckich wartości znajdował coraz tragiczniejszy wyraz: począwszy od sentymentalnego w gruncie rzeczy Eugeniusza Oniegina (1879), skończywszy na Damie pikowej (1890), przerażającej metaforze despotycznych rządów Aleksandra III.
We Francji odwrót od tradycji grand opéra poprowadził w stronę dramatu zakrojonego na znacznie mniejszą skalę, naładowanego za to mnóstwem zawartych w muzyce emocji. Emblematyczną figurą reform w operze francuskiej stał się Georges Bizet (1838–1875), autor słynnej Carmen (1875), w której przypuścił frontalny atak na obowiązującą konwencję teatralną: nie wziął opowiedzianej historii w nawias, nie określił jednoznacznie charakteru postaci, porzucił schemat na rzecz realizmu – torując drogę szokującym, także pod względem obyczajowym, dziełom Pucciniego i włoskich werystów. Dorobek francuskich rówieśników Bizeta, między innymi Camille’a Saint-Saënsa (Samson i Dalila, 1877), Leo Delibes’a (Lakmé, 1883), Emmanuela Chabriera (L'Étoile, 1877) i Ernesta Chaussona (Król Artur, premiera 1903), był wprawdzie bardziej zachowawczy pod względem formalnym, lecz przy tym niezmiernie zróżnicowany w kategoriach stylu. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wszyscy wymienieni kompozytorzy próbowali pożenić liryzm i wdzięk francuskiej opery romantycznej z głębią intelektualną Wagnerowskich dramatów muzycznych. Na osobną wzmiankę w tym kontekście zasługują Opowieści Hoffmanna (1877–80), ostatnie arcydzieło Jacques’a Offenbacha, łączące humor, fantastykę i zaskakującą głębię przemyśleń w brawurowej syntezie tradycji opery buffa, niemieckiej opery romantycznej i francuskiej grand opéra.
Okres między kulminacją geniuszu Verdiego i Wagnera a przełomem wyznaczonym w dziejach formy przez opery Berga, Schönberga i Ryszarda Straussa wypełniła twórczość kompozytorów uznawanych już to za epigonów romantyzmu, już to za forpocztę nowej epoki. Ich twórczość nie wyrosła na kamieniu: stanowiła po części odzwierciedlenie ówczesnych prądów w literaturze. Nie wdając się w subtelne rozróżnienia między francuskim realizmem i naturalizmem a włoskim weryzmem, jedno można stwierdzić z pewnością. Wszystkie były owocem burzliwych przemian: czasów monarchii lipcowej, zamętu II Cesarstwa, dramatycznych wydarzeń towarzyszących zjednoczeniu Włoch. Prozę włoskich werystów charakteryzował jednak skrajny obiektywizm narracji, unikanie bezpośrednich prób oceny działań protagonistów, brak jakichkolwiek odwołań romantycznych, kłująca w oczy prawda wydarzeń.
Nic dziwnego, że w konkursie na operową jednoaktówkę, rozpisanym w 1889 roku przez rzymskiego wydawcę Edwarda Sonzogno, jedną z trzech głównych nagród zgarnął młodziutki Pietro Mascagni (1863–1945). Utrafił w ducha epoki: za radą dwóch librecistów, Giovanniego Targioni-Tozzettiego i Guido Menasciego, skomponował operę na motywach opowiadania Giovanniego Vergi Cavalleria rusticana. Sugestywne sceny z życia sycylijskiej wsi, ubrane w równie sugestywną, przełomową w swym nowatorstwie muzykę, zyskały z czasem miano pierwszej „prawdziwej” opery werystycznej. Rycerskość wieśniacza odniosła wielki sukces, zdyskontowany wkrótce przez naśladowców, między innymi Ruggiera Leoncavalla (1857–1919), który napisał znacznie przystępniejszą w odbiorze dwuaktówkę Pajace (1892), już na starcie zwiększając jej szanse plotką, jakoby podstawą autorskiego libretta była historia prawdziwego morderstwa w łonie wędrownej trupy teatralnej. Triumf obydwu dzieł w nowojorskiej Metropolitan Opera, gdzie wystawiono je w ramach jednego wieczoru, złączył je w nierozerwalny tandem sceniczny.
Sam weryzm jako kierunek w historii opery wyczerpał się stosunkowo szybko. W postaci czystej objawił się w niewielu utworach poza Rycerskością wieśniaczą. Nie odcisnął się mocnym piętnem na teatralności formy, zostawił raczej ślady w sposobie myślenia o muzyce, wpłynął na rozwój technik wokalnych, zmienił oczekiwania wobec śpiewaków. Żeby jednak zrozumieć ten przełom, musimy odrobinę cofnąć się w czasie i opisać twórczość Giacoma Pucciniego (1858–1924), prawdziwego herolda operowego modernizmu, łączącego tradycję włoską z ideami Wagnera i całkiem osobistymi zapatrywaniami na relacje między dźwiękami oraz dramaturgię dzieła muzycznego.
Dorota Kozińska